Podróż 2 - Ameryka Środkowa Panama

Wulkan oraz dżungla

Przez - 11 wrzesień 2015

Panama City znów jest dla mnie tylko miejscem przesiadki. Tym razem jadę z Darién na południu kraju do Cerro Punta na północy – małej wioski w prowincji Chiriqui, niedaleko której swój początek ma Sendero de los Quetzales – Szlak Quetzali.
Po śniadaniu w Cerro Punta (ryż z fasolą i tortilla) próbuję łapać stopa. Zatrzymuje się już pierwszy samochód i podrzuca mnie do samego wejścia na szlak, gdzie muszę wpisać się do specjalnej księgi. Widzę, że dzisiaj jeszcze nikogo na szlaku nie było, ale wczoraj wszedł jeden Francuz. A więc są w okolicy oprócz mnie jeszcze jacyś turyści – od kiedy wysiadłem z samolotu cztery dni temu, nie spotkałem jeszcze żadnego.

Początek Sendero de los Quetzales

Początek Sendero de los Quetzales

Sendero de los Quetzales ma zalewdwie 5,7 km długości, ale prowadzi przez gęstą dżunglę, wiec idzie się ciężko i wolno. Po drodze przechodzę przez punkt widokowy z całkiem ładną panoramą i brodzę przez dwie rzeki. Nie udaje mi się jednak wypatrzeć żadnego z quetzali, od których pochodzi nazwa trasy. Quetzale to małe zielone ptaszki występujące w Ameryce Środkowej i Południowej. Dla Majów były świętymi zwierzętami, a w Gwatemali na ich cześć nazwano nawet walutę. Podobno nie są w stanie żyć w niewoli – zamknięte w klatce umierają w ciągu doby.

Tu mieszkają quetzale

Tu mieszkają quetzale


Przejście przez Rio Caldera

Przejście przez Rio Caldera


Gdy szlak się kończy, najbliższa cywilizacja oddalona jest jeszcze o kilka kilometrów marszu drogą. Ku mojemu zaskoczeniu, jest tu ładniej niż na samym Sendero. Zielone pagórki, między nimi na zmianę łąki oraz lasy, a przede mną wąska szosa wijąca się aż po horyzont. Podziwiając widoki, dochodzę do przystanku busików, które jak się okazuje, jadą dokładnie tam, dokąd potrzebuję – do Boquete.
Boquete jest niewielką miejscowością niedaleko wulkanu Baru, na który planuję wejść. Łatwo znajduję główny plac, a na placu, ku mojemu zdziwieniu, turystów i hostel. Dobrze móc w końcu odezwać się po angielsku :)

Panamski autobus w Boquete

Panamski autobus w Boquete


W hostelu dowiaduję się, że dzisiaj o 23 organizują transport do podnóża wulkanu. Jest 16:30, a w nogach mam pięć godzin marszu, ale nie zamierzam czekać na następną okazję. Od 20 ucinam sobie trzygodzinną drzemkę i chwilę przed 23 jestem gotowy do drogi.
– Jedziesz na wulkan? – zagaduje mnie dziewczyna śpiąca na łóżku pode mną. – Powodzenia, ja wybieram się jutro.
Dziękuję i też życzę powodzenia, ale zaspany, po ciemku, w czasie 30-sekundowej rozmowy nie zapamiętuję twarzy.
Mały busik z hostelu dowozi nas na początek szlaku na szczyt. Na trasę ruszam w towarzystwie dwóch Amerykanów, Francuza, Albańczyka, Włocha i Australijczyka. Zakładamy czołówki, bluzy i zaczynamy podejście. Przed nami jakieś 5-6 godzin wspinaczki, do krateru powinniśmy dotrzeć w okolicach wschodu słońca.
Ścieżka jest dość stroma ale wyraźnie oznaczona i szeroka, więc idzie się łatwo. Mimo to, do celu dochodzimy tylko w czwórkę. Albańczyk i obaj Amerykanie opadli z sił i zawrócili jeszcze przed połową drogi. Do świtu zostało jakieś pół godziny, a mocny zimy wiatr powoduje, że na wysokości 3474 m n.p.m. szybko marzniemy. Na szczęście z chatki na szczycie wynurza się mężczyzna i zaprasza nas do środka na kawę. Przez dwa tygodnie mieszka w tym niedostępnym miejscu, doglądając ustawionych obok masztów telewizyjnych.
Na wschód słońca czekamy wewnątrz, ale ten okazuje się być całkowicie zasłonięty przez chmury, które obniżają się dopiero 10 minut później – wtedy widok w pełni wynagradza całonocną wspinaczkę.

Volcan Baru

Volcan Baru


Widok z wulkanu

Widok z wulkanu


Zejście, choć krótsze, jest bardziej męczące, bo w nogach mam już 5 godzin marszu na Sendero de los Quetzales i 5 godzin podejścia na wulkan. Na dole czeka na nas Albańczyk, który obecnie pracuje w USA jako programista i który… proponuje mi pracę zdalną po powrocie do Polski. Odmawiam, bo wciąż pracuję zdalnie dla firmy, którą znalazłem w czasie poprzedniej podróży :)

Jaszczurka na wulkanie

Jaszczurka na wulkanie


Choć Panama ma jeszcze kilka miejsc wartych zobaczenia, to za dwa miesiące i tak wrócę tu na lot do Polski. Teraz więc kieruję się na północ, w stronę granicy z Kostaryką. Oczywiście nie od razu, tylko po krótkim odpoczynku przy piwie z Australijczykiem oraz Włochem…

TAGI

11 wrzesień 2015

ZOSTAW KOMENTARZ

MACIEJ SZARSKI
z ekipą
Wrocław, Polska

Hej! Jesteśmy grupą przyjaciół z Wrocławia, którzy w 2013 roku postanowili przerwać studia, rzucić pracę i ruszyć w podróż, Teraz wiemy już, że to była świetna decyzja, a pasja podróżowania do dzisiaj kieruje naszym życiem. Więcej o nas tutaj :)

Podróż 2 – Ameryka Środkowa
Szukaj
Statystyki
Liczba podróży: 2
Dni w podróży: 495 (+1*)
Odwiedzone kraje: 36
Przejechane kilometry: 57661
Największa wysokość: 6088 m
Najmniejsza wysokość: -28 m

* okrążając świat przeżyliśmy, tak jak Fileas Fogg, jeden dzień więcej niż ci, którzy spokojnie siedzieli wtedy w domach :)