Przez - 15 czerwiec 2014

Po zdobyciu jednego z pięciuset wulkanów w Indonezji (najwięcej na świecie!), Marta, Kuba i Grzesiek jadą nad jezioro Toba, ja natomiast wybieram Bukit Lawang. Bukit Lawang to wioska położona na skraju Parku Narodowego Leuser, który obok Borneo jest jednym z dwóch ostatnich miejsc na Ziemi, gdzie zobaczyć można w naturalnym środowisku orangutany. A najłatwiejszym na to sposobem jest pójście do dżungli w porze ich karmienia. Karmienie orangutanów to część niełatwego projektu przywracania ich populacji. Obecnie są krytycznie zagrożone wyginięciem, głównie z powodu masowego wycinania lasów.
Wstaję więc wcześnie, żeby przed 8:00 być już nad rzeką Bahorok na skraju dżungli. Uwiązanym na linie pontonem strażnicy przeprawiają mnie i kilku innych odwiedzających przez rwącą rzekę. Potem jeszcze 20 minut marszu w głąb dżungli i jesteśmy na miejscu. Strażnicy wystawiają jedzenie na przeznaczoną do tego drewnianą platformę, a potem kilka razy z całej siły w nią uderzają. To najwyraźniej znak dla orangutanów, że podano do stołu.
Czekamy w milczeniu, ale nic się nie dzieje. Nie pojawia się choćby jeden orangutan. Stoimy tak jakieś 10 minut i powoli tracimy nadzieję. Może dzisiaj orangutany nie są głodne? Może znalazły sobie jedzenie gdzieś w dżungli?
Nagle dostrzegam pomarańczową postać między gałęziami na czubku jednego z otaczających nas drzew. Za chwilę pojawia się druga. I trzecia. I jeszcze kilka. Przypatrują nam się z góry, aż w końcu naraz ze wszystkich stron zaczynają schodzić. Powoli, nie spiesząc się, bujają się na coraz niższych gałęziach i przeskakują z jednej na drugą. Kiedy muszą zmienić drzewo, rozhuśtywują swoim ciężarem gałąź, na której siedzą i w momencie największego wychylenia, skaczą.
W końcu pierwsze z nich docierają na ziemię. Część nich na plecach niesie kurczowo trzymające się młode. Każdy maksymalnie po jednym, bo orangutany rodzą i wychowują tylko jedno dziecko na raz, a średnia przerwa między ciążami to 9 lat. To jeden z powodów, dla których są tak zagrożone wyginięciem.
Najszybsze orangutany wchodzą już na platformę i sięgają po banany. Ruszają się przy tym zupełnie jak ludzie. Przez kilkanaście minut jedzą, potem przychodzi czas ma witaminy. Jeden ze strażników nalewa na łyżkę syrop i podaje go pierwszemu z orangutanów. Ten bierze łyżeczkę, wsadza do ust i spija lekarstwo. Potem oddaje łyżkę strażnikowi po drugą porcję i sytuacja się powtarza. Muszę ze wstydem przyznać, że mi zdarza się wylać więcej. Ale łyżka to nie jedyne narzędzie, którym potrafią się posługiwać. Podobno zaobserwowano orangutany sumatrzańskie używające w naturalnym środowisku stworzonych przez siebie narzędzi do wydobywania termitów z gniazd, czy wydłubywania miąższu z owoców.
Chwilę później przychodzi czas na syrop dla Ginny, samicy znanej ze swojej niepokorności. Ta jednak odmawia, od syropu wyraźnie woli banany, które jeden z pracowników nieopatrznie wyjął z plecaka. Ginny po krótkim pościgu zmusza go do oddania smakołyku i zadowolona z siebie znika w dżungli.
Jeszcze parę minut po posiłku pozostałe orangutany przechadzają się między odwiedzającymi, aż w końcu zaczynają się wspinać na okoliczne drzewa i powoli znikają w liściach. Gałęzie uginają się pod nimi do granic możliwości i trochę obawiam się, że któryś zaraz zleci mi na głowę. Orangutany są największymi ssakami żyjącymi na drzewach i wcale się nie dziwię – pod żadnym cięższym zwierzęciem gałęzie by już nie wytrzymały.
Gdy ostatnie z nich znika w koronach drzew, wychodzimy z parku i pontonami przeprawiamy się z powrotem przez rzekę. A wieczorem wsiadam w nocny autobus do prowincji Aceh, w której przez 29 lat toczyła się wojna domowa, aż nadeszło tsunami…

Karmienie orangutanów

Karmienie orangutanów

Orangutan z młodym

Orangutan z młodym

Łyżka w rękach orangutana

Ginny wymusza banana

TAGI

ZOSTAW KOMENTARZ

MACIEJ SZARSKI
z ekipą
Wrocław, Polska

Hej! Jesteśmy grupą przyjaciół z Wrocławia, którzy w 2013 roku postanowili przerwać studia, rzucić pracę i ruszyć w podróż, Teraz wiemy już, że to była świetna decyzja, a pasja podróżowania do dzisiaj kieruje naszym życiem. Więcej o nas tutaj :)

Podróż 2 – Ameryka Środkowa
Szukaj
Statystyki
Liczba podróży: 2
Dni w podróży: 495 (+1*)
Odwiedzone kraje: 36
Przejechane kilometry: 57661
Największa wysokość: 6088 m
Najmniejsza wysokość: -28 m

* okrążając świat przeżyliśmy, tak jak Fileas Fogg, jeden dzień więcej niż ci, którzy spokojnie siedzieli wtedy w domach :)