Podróż 1 - Dookoła świata Singapur

Kawałek cywilizacji w środku Azji

Przez - 16 maj 2014

Singapur. Najdroższe, najczystsze i najbezpieczniejsze państwo świata. Gdzie żucie gumy jest nielegalne, za jedzenie w metrze grozi grzywna $500, za wandalizm chłosta, a za posiadania narkotyków śmierć. Gdzie przestępczość i korupcja nie istnieją, od 50 lat rządzi ta sama partia, a Nowy Rok obchodzi się cztery razy. A to wszystko na 63 niewielkich wyspach na południu Półwyspu Malajskiego, gdzie geograficznie rozciąga się jeszcze Azja. Ale kulturowo do Azji jest stąd bardzo daleko.
Pociąg z Kuala Lumpur zatrzymuje się w miasteczku Woodlands w państwie Singapur. Państwie, które składa się z kilkudziesięciu niewielkich miasteczek, takich jak Woodlands oraz wielkiej stolicy o nazwie Singapur. Na dworcu jak na lotnisku – wypełniam formularz imigracyjny i przechodzę przez kontrolę graniczną. A tam niespodziewanie… Wiktor – Ukrainiec, którego poznałem kilka dni temu pod Petronas Towers. Świat jest dużo mniejszy niż by się wydawało :)
Zanim jeszcze udam się do samego miasta Singapur, postanawiam podjąć wyzwanie i zdobyć najwyższy szczyt kraju. Wyzwanie na jakieś 1,5 godziny, łącznie z odpoczynkiem na czubku i zejściem, bo góra Bukit Timah ma 163 m wysokości i jest jednym z niższych najwyższych szczytów na świecie. A tak na poważnie – wcale nie jest tak łatwo, jakby się wydawało – upał i wilgotność dają się we znaki. W Singapurze przez cały rok temperatura w dzień przekracza 30°C, a nigdy w historii (nawet w nocy) nie spadła poniżej 19°C.
Pod Bukit Timah w czasie bitwy o Singapur podczas II wojny światowej (8-15 lutego 1942) znajdował się brytyjski skład amunicji, paliwa i wody pitnej, a ich zdobycie przez Japończyków było jednym z kamieni milowych oblężenia. Tutaj też 4 dni później doszło do podpisania aktu kapitulacji przez generała Arthura E. Percivala. Była to największa militarna klęska Wielkiej Brytanii w historii. 85 tysięcy żołnierzy, którzy wcześniej wycofywali się z całego Półwyspu Malajskiego do Singapuru zostało zabitych, rannych lub pojmanych przez ponad dwukrotnie mniej liczną armię japońską, a twierdza uznawana za niemożliwą do zdobycia została upokorzona.
Z Bukit Timah jadę metrem do centrum. Nie potrafię się przyzwyczaić do panującego wszędzie ładu i porządku. Ostatnie cztery miesiące w Azji trochę mnie chyba zmieniły. A Singapur porządkiem i czystością jest dużo bliżej oddalonej o 9.000 km Europy niż zaczynającej się kilka kilometrów stąd reszty Azji. Duża w tym zasługa władz, które wprowadziły bardzo wysokie grzywny za śmiecenie. W całym państwie nie wolno także żuć gumy. Słyszałem już różne uzasadnienia, jedno mówi właśnie o zachowaniu czystości na ulicach, inne o tym, że wyrzucone gumy zaklejały czujniki zautomatyzowanego metra. Za wandalizm grozi z kolei kara chłosty. Delikwent skazany na taką karę jest rozbierany i ustawiany przy specjalnym stojaku. Zakłada mu się odpowiedni ochraniacz zostawiający okno tylko na pośladki, a zasłaniający uda i nerki na wypadek niecelnego uderzenia chłostającego. Bicz zanurzany jest wcześniej w środku antyseptycznym, a skazany od razu po wykonaniu kary opatrywany, więc wszystko odbywa się zupełnie bezpiecznie.
Na stacji metra niedaleko biznesowego centrum miasta spotykam się z Junerem – Filipińczykiem z couchsurfingu, który zaprosił do siebie mnie i 19-latka z Kanady, Scotta. Okazuje się, że Juner mieszka w jednym z najwyższych drapaczy chmur przy samej słynnej zatoce Marina Bay. Jego apartament znajduje się na szesnastym z siedemdziesięciu pięter wieżowca The Sail (ang. „Żagiel”) tuż przy wodach zatoki. Przygotowuje kolację, którą jemy z widokiem na wspaniale oświetlone miasto i symbol Singapuru Marina Bay Sands. To trzy słynne budynki połączone spoczywającym na dachu… betonowym statkiem. Na pokładzie statku znajdują się restauracje oraz basen, przez którego krawędź nieustannie przelewa się woda.
Przy jedzeniu Juner dolewa co chwilę alkoholu, potem zabiera nas lekko wstawionych do miasta, gdzie pokazuje nocne życie Singapuru, które… do dzisiaj nie pamiętam jak wygląda. Człowiek w podróży odzwyczaja się od alkoholu :)
Rano skacowany spotykam się z grupą innych couchsurferów oprowadzanych po mieście przez dwoje Chińczyków. Międzynarodową ekipą spacerujemy nieskazitelnie czystymi i niezakorkowanymi ulicami. Komunikacja miejska jest tu tak dobrze rozwinięta, a opłaty dla samochodów tak wysokie, że prawie nikt w Singapurze nie posiada auta. Z resztą w tak maleńkim kraju nigdzie nie jest daleko. Przynajmniej na razie bo terytorium państwa ciągle się powiększa. W głąb oceanu tworzony jest od lat sztuczny ląd – do tej pory powierzchnia kraju urosła dzięki temu o 135 km², czyli aż 23%. Taki proceder nie za bardzo podoba się Malezji i Indonezji, które, żeby ograniczyć ekspansję sąsiada, wprowadziły zakaz eksportu do Singapuru piasku.
Odwiedzamy miejską bibliotekę, jakąś buddyjską świątynię, stragan z niedrogim (jak na Singapur) jedzeniem, a na koniec zostawiamy sobie Marina Bay, przy której mieszkam. Wieczorem wychodzę jeszcze na piwo z inną grupą couchsurferów, ale cena $15 za 0,5 l skutecznie mnie odstrasza. W ogóle w Singapurze tanio nie jest – to w rankingach najdroższe obecnie do życia miasto świata.
Jest też miastem wielokulturowym. Mieszkają tu zarówno Chińczycy, jak i Malajowie czy Hindusi, ale także pracownicy międzynarodowych korporacji ze wszystkich stron świata. Z tego też powodu Nowy Rok obchodzony jest cztery razy: w październiku świętują Hindusi, w lutym Chińczycy, w połowie stycznia Malajowie, a 1 stycznia reszta.
A po powrocie z pubu – jak w amerykańskich filmach. Idziemy na dach wieżowca, gdzie znajduje się basen, korty tenisowe, trochę drzew i wspaniały widok. Najpierw zaliczam kąpiel w najwyżej położonym basenie w moim życiu, potem mecz na najwyżej ustawionym stole do ping-ponga. W Singapurze żadna przestrzeń się nie marnuje :)
Czas do odlotu do Australii biegnie nieubłaganie, więc już następnego dnia próbuję znaleźć marinę i podjąć ostatnią próbę jachtostopu w stronę Indonezji, ale gdy to się nie udaje, kupuję bilet na prom. Zanim odpływa, mam jeszcze parę godzin więc wchodzę na Mount Faber – stumetrowe wzgórze nad oceanem na południowym krańcu miasta, z którego rozciąga się piękny widok na wodę i na największy port świata. A potem odprawa celna i usadawiam się na promie, który zawiezie mnie z powrotem do Azji, jaką znam – brudnej, chaotycznej, pełnej kolorów i zapachów…

Najwyższa góra Singapuru

Najwyższa góra Singapuru

Marina Bay Sands

Marina Bay Sands

Central Business District

Central Business District

Widok z okna Junera

Widok z okna Junera

TAGI

ZOSTAW KOMENTARZ

MACIEJ SZARSKI
z ekipą
Wrocław, Polska

Hej! Jesteśmy grupą przyjaciół z Wrocławia, którzy w 2013 roku postanowili przerwać studia, rzucić pracę i ruszyć w podróż, Teraz wiemy już, że to była świetna decyzja, a pasja podróżowania do dzisiaj kieruje naszym życiem. Więcej o nas tutaj :)

Podróż 2 – Ameryka Środkowa
Szukaj
Statystyki
Liczba podróży: 2
Dni w podróży: 495 (+1*)
Odwiedzone kraje: 36
Przejechane kilometry: 57661
Największa wysokość: 6088 m
Najmniejsza wysokość: -28 m

* okrążając świat przeżyliśmy, tak jak Fileas Fogg, jeden dzień więcej niż ci, którzy spokojnie siedzieli wtedy w domach :)