Podróż 1 - Dookoła świata Indie

Święte miasto Varanasi

Przez - 19 listopad 2013

Droga do Varanasi upływa przyjemnie, ale bilety musieliśmy kupić u konika. Te w kasach zostały wyprzedane dużo wcześniej. Koniki muszą mieć tu jakiś układ z kolejarzami, bo dostaliśmy imienne bilety z nadrukowanymi numerami naszych paszportów – dokładnie takie same, jakie dostalibyśmy w kasie, tylko oczywiście drożej.
Varanasi jest dla Hindusów świętym miastem – przyjeżdżają tu z najdalszych zakątków kraju, żeby obmyć się z grzechów w Gangesie, a często także umrzeć. Założone zostało około 1200 r. p.n.e. i jest jednym z najstarszych nieprzerwanie zamieszkanych miast na Ziemi.
Życie Varanasi skupia się wokół rzeki. Co kawałek znajdują się nad nią zejścia do wody zwane ghatami. Hindusi korzystają z nich do oczyszczających kąpieli w Gangesie, ale także do prania, mycia naczyń, czy czerpania wody pitnej. Przy niektórych ghatach dokonuje się również kremacji zmarłych. Ciało transportowane jest najpierw przez mężczyzn z rodziny na bambusowych noszach z miejsca zamieszkania nad Ganges. Tam wszyscy uczestnicy ceremoni golą się na łyso (przy każdym z ghatów zatrudniona jest osoba odpowiedzialna za golenie), potem ciało obmywane jest z grzechów w świętej wodzie. Razem ze zmarłym obmywają się też wszyscy członkowie rodziny. Następnie odważana i wykupywana jest odpowiednia ilość drewna (nie za mało, żeby całe ciało się spaliło, i nie za dużo, bo każdy kilogram kosztuje), układa się z niego stos, na którym kładziony jest zmarły, a całość podpala najstarszy syn lub inny najbliższy krewny. Cena kremacji zależy od wagi ciała (im cięższe, tym więcej drewna potrzebne jest do jego spalenia) i rodzaju użytego drewna (najdroższe jest drewno sandałowca). Dwadzieścia cztery godziny na dobę pali się obok siebie kilka takich stosów, a widok wystających z ognia nóg i rąk robi wrażenie na nieprzyzwyczajonych do podobnych scen obserwatorach, takich jak my. Na końcu, gdy ogień gaśnie (po około 3 godzinach), prochy i niedopalone fragmenty ciała wrzucane są do Gangesu. Hinduiści wierzą, że rytuał ten zapewni zmarłemu mokshę, czyli wyzwolenie z samsary – cyklu życia i śmierci. Według nich, człowiek po śmierci rodzi się w kolejnym wcieleniu (reinkarnacja), a jakość tego wcielenia zależy od jego postępowania (karmy) za życia. Śmierć w Varanasi i spalenie zwłok nad Gangesem zapewnia uwolnienie z tego cyklu i wieczne szczęście. W niektórych przypadkach (zwierzęta, dzieci, kobiety w ciąży, ugryzieni przez kobrę, święci mężowie, trędowaci oraz chorzy na ospę) ciało nie jest palone (jest już wystarczajco czyste) i wrzucane jest w całości do rzeki. Można więc czasem trafić na płynące z nurtem, zaklinowane o filar mostu lub zahaczone o trzciny gnijące ciało.
Bardzo ciekawe w Varanasi jest stare miasto. Uliczki są na tyle wąskie, że nie ma tu ruchu samochodowego, co pozwala odpocząć w końcu od wszechobecnego w Indiach dźwięku klaksonu. A co kilkanaście minut mija nas żałobna procesja, niosąca ciało swojego bliskiego w stronę rzeki. Jako że dzień wcześniej uciekło z więzienia dwóch groźnych terrorystów, wszędzie wzmożona jest kontrola policyjna, choć na codzień podobno też policjantów jest tu sporo. Jedną z ciekawszych atrakcji starego miasta okazał się dla nas, polecany przez przewodnik Lonely Planet, Blue Lassi Shop. Lassi jest czymś pomiędzy naszym kefirem a jogurtem, a panowie z Blue Lassi podają go ze świeżymi owocami, kawą, czekoladą, kokosem i innymi dodatkami. Przepyszne!
Następnego dnia rano wracamy do Blue Lassi na śniadanie, a po drodze zaskakuje nas widok krowy w sklepie. W Indiach krowy są uważane za święte i widzi się je praktycznie wszędzie – blokują ruch na ulicach, siedzą na chodnikach, wyjadają śmieci, których mają tu pod dostatkiem, a te chore leżą na ulicach, czekając na smierć. Ale z krową w sklepie spotkaliśmy się po raz pierwszy :)
Po śniadaniu wybieramy się na godzinny rejs łódką po Gangesie. Z wody obserwujemy barwne życie w ghatach, mijamy płynące z nurtem martwe krowy i widzimy po śladach na budynkach, jak wysoko sięga czasem woda. Choć obecny poziom i tak jest wysoki – ścieżka wzdłuż Gangesu, którą chcieliśmy się przejść, jest zalana, a pod wodą ukrytych jest sporo świątyń. No ale przecież niedawno skończyła się pora deszczowa.
Po południu idziemy na dworzec z zamiarem kupienia biletów na pociąg do Siliguri. Do tej pory nie mieliśmy z biletami problemów, ale tym razem okazuje się, że miejsc leżących już nie ma. Nie ma także siedzących, zostały już tylko tzw. general tickets, uprawniające jedynie do wejścia do pociągu. „Nie w takich warunkach się już podróżowało” – myślimy sobie i kupujemy trzy bilety. Nie wiemy jeszcze jak bardzo się mylimy…

Nabrzeże Gangesu nocą

Nabrzeże Gangesu nocą

Krowa w sklepie

Krowa w sklepie

Ghat widziany z Gangesu

Ghat widziany z Gangesu

Ghat widziany z Gangesu

Ghat widziany z Gangesu

TAGI
$ komentarzy
  1. Odpowiedz

    Allocez

    19 listopad 2013

    i jak bardzo się myliliście? gdzie reszta opowieści o podróży pociągiem?! :)

    • Odpowiedz

      Maciek

      19 listopad 2013

      Cierpliwosci, buduje napiecie :)

ZOSTAW KOMENTARZ

MACIEJ SZARSKI
z ekipą
Wrocław, Polska

Hej! Jesteśmy grupą przyjaciół z Wrocławia, którzy w 2013 roku postanowili przerwać studia, rzucić pracę i ruszyć w podróż, Teraz wiemy już, że to była świetna decyzja, a pasja podróżowania do dzisiaj kieruje naszym życiem. Więcej o nas tutaj :)

Podróż 2 – Ameryka Środkowa
Szukaj
Statystyki
Liczba podróży: 2
Dni w podróży: 495 (+1*)
Odwiedzone kraje: 36
Przejechane kilometry: 57661
Największa wysokość: 6088 m
Najmniejsza wysokość: -28 m

* okrążając świat przeżyliśmy, tak jak Fileas Fogg, jeden dzień więcej niż ci, którzy spokojnie siedzieli wtedy w domach :)